Dawno, dawno temu,
opodal Krakowa
do szewca dwóch braci
poszło, do terminu,
czyli - by się uczyć,
zostać czeladnikiem
i piękne trzewiki
móc zrobić każdemu.
Antek był solidny,
pomysłów miał wiele.
Starał się, poświęcał,
cieszyła go praca.
A Franek chciał szybko
zakończyć robotę,
by mieć święty spokój
i do domu wracać.
Wnet, na pierwszej lekcji
poznali sprzęt szewski:
dratwę, raszplę, szydło
szpilorek, kopyto.
Na drugiej poznali
jak buty się szyje,
jak je uformować
żeby zgrabnie wyszło.
Na trzeciej – historię:
oba buty szewcy
na jednym kopycie
formowali zgrzebnie
dla wygody, ciepła
słomą je moszczono
stopy zawijano
onuckami z wełny
Lekcje były trudne
i raz przy nauce,
nie wiadomo czemu,
Franek wciąż przysypiał,
i takim sposobem
przegapił tę lekcję,
kiedy pokazano
dwa różne kopyta.
Dwa różne kopyta
lewe oraz prawe
z nich, miast jednakowych –
buty dwa do pary.
Pomysł nad pomysły,
prosty ale zmyślny -
dwa kopyta – taki
szewski wynalazek!
Z dwóch kopyt trzewiki
modne i wygodne.
Do stóp bardzo dobrze
są dopasowane.
A dalej mówiono
jak buty ozdabiać.
Ach! jaka to szkoda,
że przespał to Franek!
O tym, że nauka
w las nie poszła sobie
miał poświadczyć w cechu
państwowy egzamin:
Na koniec terminu,
każdy z chłopców młodych
musiał przygotować
butów aż trzy pary.
Gdy nadszedł egzamin,
młodzi czeladnicy
pokazali mistrzom
buty swe gotowe.
Zdali bracia obaj,
a na buty Antka
patrzyła z uznaniem
starszyzna cechowa.
Bo zrobił wzorowo
butów różne pary:
trzewiki, półbuty,
damskie pantofelki.
A że zdobił pięknie
za to go w uznaniu,
zdolnego Antośka,
przezwano Szydełkiem.
Franek zdał egzamin
lecz na gorszą notę,
bo trzy pary butów
tak samo ozdobił.
Ale to nie wszystko
przez przespaną lekcję
na kopycie jednym
wszystkie buty zrobił.
Egzamin skończony,
dyplomy rozdane,
koledzy Frankowi
planują przezwisko:
Skoro wszystkie buty
wyszły takie same,
będą za nim wołać
Franciszek Kopytko!
I stąd powiedzenie
„na jedno kopyto”.
Jeśli monotonnie,
bez zastanowienia
Działa ktoś, tak tylko,
zgodnie ze schematem
nie bacząc, że nudnie,
że się nic nie zmienia.
Wierszyk zainspirowany konkursem "Słowa do rzeczy" organizowanym przez Muzeum Etnograficzne w Krakowie